Matka dwójki dzieci, była wściekła, gdy musiała wydać więcej pieniędzy na paliwo specjalnie, aby dojechać do oddalonego o 10 mil punktu Jobcentre, jednak na miejscu okazało się, że nie poinformowano jej wcześniej o zmianie terminu spotkania. Teraz kobieta domaga się zwrotu kosztów podróży.
Osoby ubiegające się i pobierające zasiłki z oczywistych powodów muszą mądrze rozporządzać pieniędzmi, gdyż – z samego już założenia – nie mają ich za wiele. W tym kontekście nikogo nie powinna dziwić reakcja Brytyjki, która została zmuszona do przeznaczenia dodatkowych środków na paliwo, aby móc dojechać do oddalonego aż o 10 mil punktu Jobcetre na umówione spotkanie, jednak na miejscu dowiedziała się, że jego termin został przesunięty.
- Polecane: Brytyjczyk pobierający Universal Credit: „Politycy nie wiedzą, jak to jest żyć na granicy ubóstwa”
Zwrot kosztów dojazdu do Jobcentre
44-letnia Andrea Hill samotnie wychowująca dwójkę dzieci żąda pełnego zwrotu kosztów dojazdu do Jobcentre w Stoke-on-Trent i oskarża Ministerstwo Pracy i Emerytur o potraktowanie jej jak „obywatelkę drugiej kategorii”.
W dniu umówionego spotkania kobieta wyjechała wcześnie rano ze swojego domu w Biddulph i pokonała 10 mil do punktu Jobcentre w Stoke-on-Trent, jednak na miejscu dowiedziała się, że nikt nie pofatygował się, aby poinformować ją wcześniej o tym, że termin wizyty uległ zmianie.
Podwójne standardy
Jak się również okazało 44-latka nie była jedyną osobą, której w tym dniu przesunięto termin spotkania bez uprzedzenia.
- To denerwujące, bo zapłaciłam za to, aby tam się dostać i nie miałam pojęcia [o odwołanym terminie – przyp. red.]. To było niegrzeczne. Jeśli nie przyjdziemy na spotkanie lub się spóźnimy, zostaniemy ukarani. Jeśli nie pojawimy się na spotkaniu lub spóźnimy się więcej niż raz, zostaniemy ukarani wstrzymaniem zasiłków, dopóki nie wyjaśnimy, dlaczego nas nie było i czy mieliśmy medyczny powód do tego. Musimy wcześniej poinformować ich i to do nich należy decyzja, czy nasze usprawiedliwienie okaże się odpowiednie – skarży się kobieta.
- To podwójne standardy. Nie powiadomili nas i nie ma dla nich kary. To frustrujące. Jestem samotnym rodzicem z dwójką dzieci i wykorzystałam dodatkowe pieniądze na benzynę. Musiałam poświęcić trochę czasu, aby się tam dostać. Wiem, że jestem bezrobotna, ale nadal chodzi o szacunek, a oni traktują nas jak głupich – dodaje oburzona Brytyjka.
- Przeczytaj koniecznie: Tysiące brytyjskich emerytów wciąż czeka na wypłaty świadczeń. Jak DWP tłumaczy opóźnienia?
Redaktor serwisu
Uwielbia latać na paralotni, czuć wiatr we włosach i patrzeć na świat z dystansu. Fascynuje ją historia Wielkiej Brytanii sięgająca czasów Stonehenge i Ring of Brodgar. W każdej wolnej chwili eksploruje zakątki tego kraju, który nieustannie ją fascynuje. A fascynacją tą 'zaraża' też kolegów i koleżanki w redakcji:) Pochodzi z Wrocławia i często tam wraca, jednak prawdziwy dom znalazła na Wyspach i nie wyobraża sobie wyjazdu z tego kraju, dlatego szczególnie bliskie są jej historie imigrantów, Polaków, którzy także w tym kraju znaleźli swój azyl.