Fot. YouTube
Mimo szalejącej na świecie epidemii, a także wprowadzonych w wielu państwach, drastycznych ograniczeń, popyt na pewne usługi nie maleje, tak jak i ich podaż. Pewna Brytyjka, dumnie określająca się mianem „escort girl” twierdzi, że nie wstrzymała swojej działalności, ponieważ jej praca jest równie ważna, co praca „lekarzy i pielęgniarek”.
40-letnia Kirie Redfield nie przejmuje się łamaniem zasad lockdownu, ponieważ jest przekonana o tym, że jej praca jest równie ważna co praca personelu medycznego. - Wiesz, mężczyźni tego potrzebują. [Nie jestem zmartwiona łamaniem zasad lockdownu – przyp.red.], ponieważ jestem w pracy, którą muszę wykonać, tak jak lekarze i pielęgniarki – wyznała kobieta z rozbrajającą szczerością dziennikarzowi „The Sunday People”, który przyłapał ją w czwartek na świadczeniu usług seksualnych w okolicy stadionu Barnsley FC’s.
Kirie Redfield oferuje mężczyznom usługi seksualne na tyłach swojego vana Citroën Relay. Kobieta jeździ od miasta do miasta (w zeszłym tygodniu była m.in. w Barnsley, Doncaster, Rotherham i Wakefield), a o tym, gdzie i kiedy będzie, informuje swoich klientów na stronie internetowej. Z relacji dziennikarza „The Sunday People” wynika, że pod stadionem Barnsley FC’s Brytyjka przyjęła w swoim vanie w ciągu godziny aż 7 mężczyzn.
Kirie Redfield nie ma oporów, żeby opowiadać o swojej pracy – co więcej, twierdzi dumnie, że nie jest żadną prostytutką, tylko gwiazdą filmów pornograficznych i tzw. escort girl, czyli ekskluzywną kobietą do towarzystwa. Brytyjka jest też zdaje się dosyć znana w pewnych kręgach, ponieważ w Barnsley, o wyznaczonej godzinie, obok jej Citroena Realy ustawił się sznur samochodów.
Redaktor serwisu
Zapalony wędkarz, miłośnik dobrych kryminałów i filmów science fiction. Chociaż nikt go o to nie podejrzewa – chodzi na lekcje tanga argentyńskiego. Jeśli zapytacie go o jego trzy największe pasje – odpowie: córka Magda, żona Edyta i… dziennikarstwo śledcze. Marek pochodzi ze Śląska, tam studiował historię. Dla czytelników „Polish Express” śledzi historie Polaków na Wyspach, które nierzadko kończą się w… więzieniu.