Fot. YouTube
Młoda kobieta która cierpi na chorobę autoimmunologiczną, zrobiła wszystko, by nie zarazić się koronawirusem i przez trzy tygodnie przebywała w ścisłej izolacji w swoim domu. Pech chciał jednak, że SARS-CoV-2 ostatecznie złapała, i stało się to najprawdopodobniej przez kontakt z produktami spożywczymi przyniesionymi jej do domu przez zarażoną wirusem pracowniczkę sklepu.
Historia Rachel Brummert z Charlotte (w Karolinie Północnej) powinna być ostrzeżeniem dla tych, którzy ignorują fakt długiego utrzymywania się koronawirusa na różnorakich powierzchniach – plastiku czy papierze. Okazuje się bowiem, że młoda Amerykanka zaraziła się SARS-CoV-2 pomimo tego, że ściśle przestrzegała zasad izolacji. Brummert cierpi na jedną z chorób autoimmunologicznych, w związku z czym zgodnie z zaleceniami lekarzy nie wychodziła z domu przez trzy tygodnie. W tym czasie jedynymi osobami, z którymi miała kontakt, był jej mąż i farmaceuta.
Okazuje się jednak, że Rachel Brummert zamówiła też raz zakupy online, a kobieta, która te zakupy dostarczyła do jej domu, sama zachorowała na COVID-19. - Nie miałam z nią prawie w ogóle kontaktu. Nawet jej nie dotknąłem – wyznała Amerykanka przywołując wspomnienia o tym, jak zarażona wirusem kobieta dostarczyła zakupy na próg jej domu. - Jestem absolutnie przerażona. To najgorsza sytuacja, w jakiej kiedykolwiek się znalazłam i nigdy tak się nie bałam – dodała Brummert, zaznaczając jednocześnie, że w trakcie przenoszenia zakupów do wnętrza domu nie miała na rękach jednorazowych rękawiczek.
Na razie Amerykana ma typowe objawy COVID-19 – kaszel, gorączkę, utratę węchu i smaku, a także bóle mięśni. Kobieta twierdzi jednak, że objawy są znacznie gorsze od zwykłej grypy. - Miałam grypę. To nie jest grypa. To zupełnie inny potwór – wyznała Brummert, która jest jedną z ponad 600 tys. zarażonych koronawirusem Amerykanów.
Redaktor serwisu
Zapalony wędkarz, miłośnik dobrych kryminałów i filmów science fiction. Chociaż nikt go o to nie podejrzewa – chodzi na lekcje tanga argentyńskiego. Jeśli zapytacie go o jego trzy największe pasje – odpowie: córka Magda, żona Edyta i… dziennikarstwo śledcze. Marek pochodzi ze Śląska, tam studiował historię. Dla czytelników „Polish Express” śledzi historie Polaków na Wyspach, które nierzadko kończą się w… więzieniu.